Kolorowe Joginki, to energetyczna mandala, w trakcie malowania której powstała też krótka, wierszowana bajka – ułożona specjalnie dla maluszka, do którego obraz trafi w prezencie. Zapraszam do lektury również dorosłych, bo wielu z nich mogłoby się uczyć od kolorowych owieczek
Kolorowe Joginki
Gdzieś bardzo daleko, na samym świata końcu,
gdzie wszystko było białe,
cztery piękne owce kąpały się w słońcu,
w kolory jasne ubrane całe.
Dzień zaczynały od ćwiczeń i jogi,
bo chciały zacząć dobrym nastrojem.
Z rękoma do słońca, prostując nogi,
owieczki były tulone spokojem…
W promieniach słońca od rana kąpane,
dniami czesały później kożuchy.
Aż zobaczyły, że są ubrane,
zbyt biało, zbyt jasno – że kożuch krępuje im ruchy.
Wpadły na pomysł, by przyciąć okrycie,
i dodać sobie kolorów kilka,
pastuszkom zleciły strzyżenie-mycie,
gdy nagle jeden z nich krzyknął: – „Chwilka!
Kto widział owieczkę tak kolorową!
Biała być musi koniecznie.”
Wciąż kiwał pastuszek głową:
— „W białym wam będzie po prostu bezpiecznie!”
I pozostawił owieczki, w bieli śnieżnej jak wata
ostrzygł je, lecz nie pomalował.
Wykupił wszystkie farby ze świata
i wszystkie farby przed nimi schował.
Najmniejsza owieczka krzyknęła: „Chwilka!
Mam pomysł, zaraz wam o nim opowiem.
Wiem jak nam dodać kolorów kilka…”
Po czym – stanęła na swojej głowie.
Pojawił się pomysł, żeby wycisnąć z przyrody kolory,
i w nich zanurzyć owcze kożuszki.
Odcisnąć barwy i liści wzory,
— „Będziemy miały futra w kwiatuszki!”
Gdy z traw wycisnęły kolor zielony,
stanęły szybko na jednej nodze,
choć od pomysłów umysł zmęczony
to jeszcze chciał puścić fantazji wodze.
Dlaczego joga i wyciszenie?
Bo one owieczki relaksowały.
Miały przed sobą futra barwienie,
a przecież w przyrodzie farbek szukały.
Baza pomysłów po medytacji
spadła na owce jak śniegu płatki,
wpadły na pomysł, by z kwiatów akacji,
wycisnąć kremowy i dodać też kwiatki.
Z chmur wydobyły błękit jaskrawy,
ze słońca żółty dodały na brzuszki,
schlapały futerko zielenią z trawy,
i znowu… dodały sobie kwiatuszki.
Kolor czerwony zrobiły z maków,
wysmarowały nim swoje łapki,
pobiegły szukać w przyrodzie znaków,
skacząc po łące, jak małe żabki.
Skakały szukając kolorów na futra,
aż nagle stanęły przed tęczą.
Nie bały się deszczu, burzy i jutra,
nie bały się tego, że nóżki się zmęczą.
Spojrzały na siebie mrugając okiem,
bo mogły w barwach wykąpać się całe.
Podeszły do tęczy dość szybkim krokiem
Owieczki odważne! A takie małe!
Chwyciły tęczę i jak szalikiem się nią owinęły
dziękując przyrodzie za wsparcie.
Bo w swoje istnienie, już wszystkie barwy wciągnęły.
Kolory, których szukały bardzo uparcie…
Ani przez moment nie było zwątpienia,
że barw nie zdobędą na swoje kożuszki,
Owieczki szły dumnie, po swoje pragnienia,
ufając, że barwy w końcu trafią na brzuszki.
Gdyby zwątpiły, odeszły od pragnień jak innych wielu,
poddały się szybko, bez prób barw zdobycia,
żyły by w smutku, nie doszły do celu,
i płacząc miały pretensje do życia…